W życiu bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek napiszę cokolwiek na temat zawarty w tytule posta. Jednakże, ucząc etyki, obserwuję różnych ludzi o różnych poglądach. Uczę się zarówno od innych, jak i inni mnie. Jednak to, co uderza mnie najbardziej, to wariujące we wszystkich możliwych kierunkach ataki na katolików. Katolik jest ograniczony, katolik jest głupi, katolik nie ma własnego zdania, katolik jest uzależniony od zdania wypowiedzianego kazania na niedzielnej mszy. Katolicy są agresywni i nietolerancyjni - nie akceptują związków homoseksualnych, nie chcą wyrazić zgody na zawarcie przez osoby homoseksualne związków małżeńskich, katolicy to niezdefiniowani wojujący konserwatyści w społeczeństwie demokratycznym, uprzykrzającym liberalnym politykom i obywatelom życie w godnych warunkach. To osoby, które w świetle tradycji przemijającego zabobonu nie chcą przyjąć tolerancyjnych wizji politycznego państwa. Miesza się przecie religię z polityką. Katole wpierdalają się wszędzie. Na wszystko, na każdy temat muszą przecież wyrazić swój sprzeciw. Bo wszystko ograniczone jest wizją każdego katolickiego wojującego buntownika. Dlaczego o tym piszę? Z tego co widzę, w ten sposób zachowują się osoby, które w istocie nie znają niestety swojej wiary. I nie mam tu wcale na myśli znajomości na pamięć wykutej modlitwy. Mam na myśli poznanie zasad wiary, tym czym powinien każdy wierzący kierować się w życiu codziennym. Człowiek nawet nie wie, jak wygląda sytuacja światopoglądowa u innych osób wyznających inne religie. Tamci są fair. Tamci są fajni. Tam religia nie włazi brudnymi buciorami w politykę, w życie codzienne człowieka. Czyżby? Zapraszam do poznania innych ogródków, nie tylko własnego, chyba, że nie wiemy co u nas pod każdym liściem i kamieniem piszczy. Prowadząc lekcje i poznając różnych ludzi, widzę, jak niekiedy dana religia i wyznanie wiary wpływa na życie codzienne. I wcale nie mam na myśli tutaj polityki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz