Zasadnicze pytanie: dlaczego warto się uczyć? Chodząc do szkoły, każdy z nas wielokrotnie zadawał sobie to pytanie. Niejeden w końcu przedmiot jest nudny albo nauczyciel nie za fajny, uczą rzeczy niepraktycznych, a nawet jeżeli praktycznych to co mi po tym, że pouczę się o nim i być może raz w życiu mi się to przyda? To prawda. Jednakże, jest również coś jeszcze, takie małe, niewidoczne, ale gdzieś tam w nas siedzące i czasami nawet się uaktywniające: spełnienie, wewnętrzna satysfakcja, ambicja, możliwość rozwoju, łatwa adaptacja do zmiennych warunków życia i pracy, etc. O Czym mowa? Dzieci w klasach IV-V pracowały nad dwoma tekstami. Jednym z nich jest tekst z portalu racjonalista.pl oraz kilka zdań z pracy "O wolności" Johna Stuarta Milla. Uczniowie, podczas czytania tekstu poszukiwali jednocześnie odpowiedzi na pytanie zadane w temacie. Jak myślicie, jak sobie poradzili? A co Wy, Drodzy czytelnicy myślicie na ten temat? Lekcje kontynuujemy tym razem w poniedziałek i wtedy dzieci udzielą również odpowiedzi dlaczego według nich warto się uczyć, a może jednak, mimo wszystko nie warto?
Bez względu
na wszystko warto się uczyć i pogłębiać swoją wiedzę w różnych dziedzinach.
Według ostatnich badań
CBOS Polacy coraz bardziej cenią sobie wykształcenie. Dziewięćdziesiąt jeden
procent pytanych stwierdza, że kształcenie się opłaca. Jest to aż o piętnaście
procent więcej niż przed czternastu laty. Wynika z tego, że czym większy postęp
cywilizacji i im większa wolność jednostki, ludzie starają się, w
miarę możliwości, stawać się niezależni od innych i z tego względu pragną
zdobywać wiedzę, która pozwoli im znaleźć dobrze opłacaną pracę i uniezależnić
się finansowo.
Celina Makowska – nauczycielka
filozofii – twierdzi, że jeśli uczymy się rzeczy, które nas interesują, to
robimy to z ogromną chęcią i zazwyczaj osiągamy bardziej zadowalające wyniki,
niż gdybyśmy uczyli się rzeczy, o których wiemy, że nie będą nam w życiu
potrzebne. Możemy wtedy łączyć przyjemne z pożytecznym i nie tracić czasu na
rozrywkę – oglądanie telewizji, czytanie beletrystyki – po nauce, ponieważ
zaspokaja nam ona zarówno potrzeby oderwania się od świata w celu
rozluźnienia się i zabawy, jak i umysłu, czyli koniecznej pracy.
Epikur pisał, że „bezmyślnych
wyzwala ze smutku czas, mądrych logika”. Chciał nam przekazać, że jeśli
będziemy ludźmi mądrymi, chętnie pogłębiającymi naszą wiedzę, to z naszych
problemów zawsze wyswobodzi nas racjonalne myślenie i patrzenie na wszystko
przez pryzmat nauki. Jeśli zaś nie będziemy chętni do dążenia do mądrości, to,
gdy będziemy mieć dylemat i nie będziemy potrafili oprzeć się na żadnych
dowodach, a jedynie na domysłach i wierze w coś, czego nie da się wyjaśnić, to
ze smutku wyswobodzi nas jedynie czas, który jest ucieczką od problemów.
Jack London – „Martin
Eden”. Opowiada o biednym człowieku, któremu brak dobrych manier i przede
wszystkim wykształcenia. Zostaje jednak pewnego razu zaproszony do bogatego
domu na obiad i zakochuje się w córce gospodarzy, Ruth. To właśnie ona tak
diametralnie wpłynęła na bohatera, że postanowił zmienić swoje życie. Godziny
spędzone w bibliotece rozbudziły w nim ukrytą żądzę wiedzy, pochłaniał książki,
zaś ambicje i mądrości w nich zawarte rozbudziły w nim wrażliwość na otaczający
świat. Przestał być tylko robotnikiem, a stał się wykształconym mężczyzną,
niczym nieróżniącym się od mężczyzn z „wyższej klasy”.
Słowa francuskiego
pisarza i filozofa Bergsona – „Być inteligentnym, to bardzo męczące” – mają na
celu uświadomienie czytelnikowi, że bardziej opłacalne jest zdobywanie wiedzy i
oparcie się na dowodach, czyli życie w zgodzie z innymi, niżeli intelekt
opierający się na samodzielnym myśleniu i znajdywaniu, co rusz nowych
sprzeczności w dowodach naukowych. Jeśli będziemy inteligentnymi filozofami, to
mniej skorzystamy z życia, niż gdybyśmy byli ludźmi prostymi, opierającymi się
na dowodach i nieszukającymi „dziury w całym”.
Niekiedy uczniowie
sięgają po podręczniki, książki i encyklopedie tylko po to, żeby przypodobać
się rodzicom. Muszą dostawać dobre oceny, a potem przejść do następnej klasy, a w zamian
za to dostają od rodziców różne akcesoria – na przykład komputery, odtwarzacze
MP3, telewizory – lub tak zwane „ulgi” – wyjścia na imprezy czy opóźnienie
czasu powrotu do domu. Jest to jeden z dobrych sposobów zmuszenia młodzieży do
nauki – szantaż – „Jeśli dostaniesz świadectwo z czerwonym paskiem, to pozwolę
ci pójść na koncert”. Żyj chwilą, po co przejmować się tym, co będzie potem?
Żyj szybko, umieraj młodo!
Jak mawiał jeden z
najwybitniejszych terapeutów i myślicieli Bert Hellinger – „Mądrość jest owocem
długiej dyscypliny i ćwiczenia, jednak kto ją posiadł, ten ma ją bez wysiłku”.
Jego słowa uzmysłowiły mi, że mimo wszystko warto pogłębiać naszą wiedzę z
różnych dziedzin. Nauka daje nam satysfakcję, że wiemy coś, czego inni nie
wiedzą. Nasz cel, jakim jest posiadanie wiedzy, zasługuje na to, żeby przeżywać
długie lata nauki, więc powinniśmy ją zdobywać. Bo cóż jest bardziej
satysfakcjonującego niż dojście do obranego wcześniej celu, który wydawał się
niemożliwy do zrealizowania?
Nie ma wątpliwości, że
we współczesnym świecie młodzież, która lubi się uczyć jest uważana za wybryk
natury, a w potocznej mowie nazywa się takowe osobniki mianem „kujony”. Jest to
dla nich z jednej strony bardzo obraźliwe i stanowiące nie lada problem natury
psychicznej. Jednak po dłuższym zastanowieniu można dojść do wniosku, że jeśli
są to osoby młode, kochające wiedzę, ale odważne i niebojące się wyrazić
własnego zdania, to tak zwany „głód wiedzy” będzie wyraźną cechą wyróżniającą
ich spośród tłumu rozwydrzonych nastolatków, z których każdy mimo wszystko jest
taki sam.
Chyba nikt nie
zaprzeczy, że głównym celem w życiu każdego człowieka jest być szczęśliwym.
Najważniejsze jest to, żebyśmy w kilku ostatnich minutach naszego bytu na tej
planecie czuli się spełnieni i żebyśmy wiedzieli, że zrobiliśmy wszystko, co w
naszej mocy, żeby świat, na którym przyszło nam żyć stał się piękniejszy.
Najprostszą drogą do osiągnięcia tego celu jest wiedza, którą w prosty sposób
potrafimy przekazać innym, bo: „Jeśli coś można w ogóle zrozumieć, można to też
zrozumiale wyłożyć”, jak mawiał Albert Einstein. Jeśli otoczymy się kręgiem
osób miłujących wiedzę, z którymi będziemy dyskutować na różne tematy, to w
godzinie naszej śmierci będziemy się czuć tak szczęśliwi jak nigdy, czyli
osiągniemy nasz życiowy cel. Ponadto, jeśli będziemy dobrymi i wykształconymi
ludźmi, zostaniemy zapamiętani przez wiele pokoleń, co, bezsprzecznie, jest
marzeniem wszystkich ludzi, którzy choć trochę cenią sobie wartość każdego,
pojedynczego człowieka.
A więc warto? Może
lepiej liczyć na cud, lub – jak kto woli – miłosierdzie boga? Poczekajmy,
pieniądze na życie będą. Nie należy przejmować się sprawami tak materialnymi… W każdym
razie nie teraz. O, błoga niewiedzo, nieświadomości, naiwności! Fajnie tak
czasem być idiotą.
Tekst pochodzi ze strony: racjonalista.pl, do oryginału tekstu autora Sywula odsyłam tutaj.
„Mało kto zgodziłby się na to, by zostać
zamienionym w któreś ze zwierząt niżej zorganizowanych, w zamian za obietnicę
najpełniejszego użycia przyjemności, których to zwierzę doznać może; nikt
inteligentny nie godziłby się zostać głupcem, żaden wykształcony człowiek nie
chciałby być nieukiem, żaden człowiek mający jakieś uczucia dla ludzi i
wrażliwe sumienie nie chciałby być egoistą ani człowiekiem podłym – nawet gdyby
ich przekonano, że głupiec, tępak i łotr są bardziej zadowoleni ze swojego
losu niż oni ze swoje gonie zrezygnowaliby ze swej wyższości za cenę
najpełniejszego zaspokojenia tych pragnień, które z tamtymi dzielą. (…) Lepiej
być niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią; lepiej być niezadowolonym
Sokratesem niż zadowolonym głupcem. A jeżeli świnia i głupiec są innego zdania,
to dlatego, że umieją patrzeć na sprawę wyłącznie ze swojego punktu
widzenia. Drugiej stronie oba punkty widzenia są znane”
[John Stuart Mill, Utylitaryzm. O wolności, przeł. M.
Ossowska, A. Kurlandzka,
Warszawa 2005, Wydawnictwo Naukowe
PWN, ss. 13-14]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz