poniedziałek, 28 września 2015

Wszyscy razem. Wszystkie rodziny równe. Czy aby na pewno?

Ostatnie wydarzenie w Poznaniu jakim było wyjście poznaniaków i poznanianek na ulice, by świętować Marsz Równości pokazuje, iż czujemy się wyzwoleni obyczajowo i kulturowo, ale czy również dążymy do uniwersalnego pojęcia dobra? Idea partii politycznej Razem jest szczytna - jak podają w informacji na facebooku:  Walczmy razem o swoje prawa - jako pracowników, lokatorów, osób spychanych na śmieciówki i samozatrudnienie. Inna polityka jest możliwa! [odsyłam tu:Partia polityczna Razem na facebookuZ całych sił pragnę, aby w Polsce żyło się lepiej, by Polacy otrzymywali godziwe wynagrodzenie za pracę, którą kochają wykonywać. Sama przez lata byłam zatrudniona na umowach śmieciowych, dopiero w zeszłym roku udało mi się uzyskać aż 4 z 18 godzin etatu w szkole jako nauczyciel etyki. Nawet nie miałam szansy wliczenia tych godzin w staż pracy, gdyż jest naliczany od połowy etatu. Umowa podpisana była do końca roku szkolnego. Od czerwca zatem jestem bezrobotna. Wciąż wysyłam CV, przeglądam oferty pracy. Lubię swoją pracę i jest mi bardzo przykro, że nie mogę jej wykonywać. Ale nie o tym dziś chciałam napisać. 
Od kilku dni nurtuje mnie refleksja poruszająca właśnie kwestię rodzin homo - i heteroseksualnych. Zastanawiam się, czy zarówno rodziny homo - i heteroseksualne mają szanse być sobie równe. I od razu może napiszę, byś Drogi Czytelniku nie pomyślał, iż jestem seksistką. Nie podoba mi się jednak polityka uzasadnień tych - jak się niekiedy określa - roszczeń. Ślub w Polsce - czemu nie, zgoda partnera na uzyskanie informacji o stanie zdrowia partnera w szpitalu - czemu nie, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego zawsze polityka uzyskania do czegoś praw musi odbywać się na zasadzie porównań i sprawiedliwości? Nigdy nic nie będzie sprawiedliwe. Pokazał to przez lata ustrój komunistyczny. Wciąż jednak dążymy do ideału sprawiedliwości. Dlaczego feministki wciąż porównują się z mężczyznami? Fajnie, że wywalczyły możliwość pracy dla kobiet, praw wyborczych, praw kobiet. Pod tym względem najbardziej wyzwolony feminizm istniał w ZSRR, gdzie kobiety musiały pracować, by utrzymać rodzinę, gdyż to mężczyźni ginęli na wojnie. Ale dlaczego obecnie macierzyństwo jest tak krytykowane? Dlaczego matki, które chcą spędzić czas z najważniejszą istotką związku z jej mężem, są odbierane krytycznie? O to walczyły feministki? Żebym nie mogła kochać mężczyzny, a jego brak tłumaczyła uwielbieniem życia w pojedynkę? Cieszy mnie możliwość decydowania o sobie, ale boli mnie świadomość faktu, że feministki nie chcą spojrzeć i walczyć o to co dla Polek jako matek jest najważniejsze. Praca, hobby - to jedno, ale jest bardzo dużo kobiet, które również pragną odnaleźć się w roli matki. I tu dążymy wielkimi krokami do sedna tematu. W poradniku psychologicznym Ja, my, oni Polityki tom 19, 03/2015 jest artykuł autorki Katarzyny Czarneckiej pt. Błędnie własna. Ten artykuł również przyczynił się ku pewnym refleksjom. Autorka porusza temat adopcji - problemu zrozumienia zarówno kobiety bezpłodnej oraz dziewczynki, którą latami pozbawiano informacji na temat swojego pochodzenia. Dziecko czuło się w domu obco, gdyż matka nie czuła biologicznej więzi z adoptowanym dzieckiem. Nie było jej - inaczej wyglądało, nie było do niej podobne, w którymś momencie dziewczynka przestała mówić, pewnie chodzić, korzystać z nocnika. Jak się okazuje zachowanie takie jest zjawiskiem prawidłowym, gdyż w tej fazie możliwe jest budowanie więzi, które następuje w normalnych warunkach na początku życia. Takie cofnięcie się dziecka w rozwoju jest normalnym zachowaniem, sugerującym przejaw jego miłości do rodziców, którzy je adoptowali i poczucia bezpieczeństwa, jakiego doświadczyło w nowej rodzinie. Rodzina adopcyjna spotyka się z ogromnymi problemami w wychowaniu dziecka. Jeszcze trudniejsze jest początkowo pogodzenie się kobiety z własną niepełnosprawnością jaką jest bezpłodność, dla dziecka pogodzenie się z brakiem biologicznych rodziców i wejście w rytm życia nowej rodziny. Dla ojca również to wyzwanie emocjonalne - nie posiada własnego potomka. wychowuje cudze dziecko. Zdarza się niekiedy, że po latach związek się rozpada z uwagi na niemożliwość pogodzenia się kobiety i mężczyzny z utratą posiadania własnych, biologicznych dzieci. Taki problem emocjonalny dotyczy par heteroseksualnych w przypadku adopcji, a czy ominie pary homoseksualne? Czy dla pary mężczyzn bądź kobiet będzie to problem emocjonalnie obcy, który będzie można wyjaśnić racjonalnie? Wątpię. Natura jest silniejsza od człowieka. Jak zresztą, po latach wytłumaczyć dziecku pary homoseksualnej, że zostało poczęte z jajeczka partnerki, zaś drugą komórkę wyszukano w banku spermy? Czy możemy oszukiwać dziecko, iż zostało poczęte w wyniku zawarcia umowy między obcymi sobie osobami - kobietą i mężczyzną - w celu spłodzenia potomka, a następnie wychowanie w związku homoseksualnym? Czy takie rozwiązanie jest dobre dla przyszłych rodziców, a przede wszystkim dla dziecka? Buduje nas tożsamość w relacjach z innymi ludźmi, ale również tradycja, kultura ... i własna historia. Babcia, dziadek, wujek, ciocia, mama, tata - jak dziecku wyjaśnimy jego strukturę społeczną na podstawie biologicznych uwarunkowań, kiedy one nie istnieją? Jak dowiemy się o profilaktykę zdrowia bez danych o swoich przodkach i ich przebytych chorobach, by móc skutecznie uniknąć potencjalnych zagrożeń życia? W niektórych przypadkach wywiad w rodzinie dotyczący przebytych i przewlekłych chorób daje ogromną szansę na szybką diagnozę i wdrożenie leczenia bez straty czasu na badania. Nie, ze spermy czy z komórki jajowej takich informacji się nie dowiemy. Dlaczego to wszystko piszę? Być może komuś przyda się na lekcje dla młodzieży szkół średnich czy nawet ostatnich klas gimnazjalnych (nie oszukujmy się, w takim wieku warto omówić takie trudne tematy), a może komuś nasuną się inne niż przeze mnie przytoczone refleksje. Może, zanim entuzjastycznie podejmiemy jako państwo demokratyczne decyzję o wprowadzeniu równych i sprawiedliwych szans dla wszystkich rodzin - zastanówmy się, czy problem polskich rodzin nie ma źródła gdzie indziej. 

niedziela, 20 września 2015

Etyka praktyczna

Na czym polega etyka praktyczna? Reprezentantem etyki praktycznej jest Sokrates. W końcu to on wyszedł na ulice starożytnych Aten, by porozmawiać z obywatelami o tym co dla nich ważne. Był uważany za osobę szukającą w sposób ironiczny wad u drugiej osoby, kiedy tak naprawdę zadawane przez niego pytania zmuszały do refleksji. Ale kto lubi zastanawiać się nad swoją egzystencją, tym czym się zajmuje i czy dobrze czyni względem siebie i innych? Nawet obecnie człowiek szuka wymówek, by móc uniknąć odpowiedzi na w/w pytania. A może się mylę?


źródło: http://filozofy.blox.pl/html