wtorek, 26 maja 2015

Zadanie domowe?! Nie mam czasu!

Tworząc ten blog, miałam przede wszystkim na uwadze ukazanie pozytywnych stron kreatywnego nauczania etyki. Kreatywnego, a jednak opartego na bazie rzetelnego przygotowania się do zajęć. Wydaje mi się, że to podstawa, by móc należycie przeprowadzić lekcję, w sposób adekwatny do wieku i możliwości odbiorców. Pracowałam kiedyś w prywatnej i społecznej szkole. I wiem już, że tam nigdy nie wrócę. Nigdy. Ignorowałam cele, jakim miała służyć sama idea nauki, tylko po to, by dziecko i rodzice byli na tyle zadowoleni, aby chcieli nadal posyłać dziecko do szkoły, zaś uczeń nadal uczęszczał bez większych problemów na lekcje. Ale gdy na każdym kroku czuję na sobie presję kontroli  a tym samym braku chęci informowania o możliwości uczęszczania na zajęcia etyki nawet dla jednego dziecka z uwagi na związane z tym koszty, tak szala wagi jednak przeciążyła. W publicznej szkole dzieci same zgłaszają się do mnie na zajęcia. Kto chce ten w nich uczestniczy. Wystarczy pisemna zgoda rodzica. W szkołach prywatnych i społecznych salki są małe, w których pełno jest wszystkiego. Niby fajnie. Dzieci faktycznie mogą czuć się niczym w sali zabaw, aniżeli w szkole. Nie służy to jednak atmosferze nauki. Dostęp do tablicy utrudniony - znaczna część sali zastawiona jest meblami. W takich salach nie mam nawet miejsca na odstawienie z dziećmi ławek, by móc wykorzystać przestrzeń sali do zajęć ruchowych. I zabieranie dzieci w czasie trwania lekcji na inne zajęcia. Totalnie to dezorganizuje lekcję. Wchodzenie i wychodzenie nauczycieli do i z sali w czasie lekcji, by zostawić jakąś torbę z rzeczami. Nigdy w publicznych szkołach nie spotkałam się z takim zachowaniem. Jednak to, co zabolało i odepchnęło mnie najbardziej to uczniowie, w których wierzyłam i pokładałam głębokie nadzieje. Pewnego dnia, uczniowie przygotowywali projekty zabawek dla dzieci z Krajów Trzeciego Świata. Pomijając już fakt, że w połowie trwania lekcji etyki dla klasy czwartej, przyprowadzono mi czwórkę dzieci z klasy drugiej z pretensjami, iż nie odebrałam dzieci ze świetlicy, kiedy przez kilka poprzednich tygodni nie było chętnych, mimo permanentnych moich przechadzek do świetlicy szkolnej. Dwa tygodnie później, dzieci miały przynieść albo gotową zabawkę albo materiały, z których dzieci miały z moją pomocą przygotować rzecz według przygotowanego na poprzedniej lekcji projektu. Co usłyszalam na lekcji? Że nie mają materiałów i zabawek, gdyż nie mają czasu na zadania domowe - są zmęczone popołudniowymi zajęciami dodatkowymi, jak balet, jazda konna, nauka języka obcego czy basen. Stwierdziłam wtedy, z ogromną przykrością, że w jakimś sensie jest to już nie tylko nieporozumienie, ale po prostu nie fair. Dlaczego ja, jako nauczycielka mam przygotowywać się na lekcje, skoro dziecko  nie chce się do zajęć przygotować, gdyż nie ma na nie czasu?Po co, mimo wszystko, wymyślam różne konspekty lekcji, przygotowuję materiały, kupuję nawet kredki, kartki do rysowania, klocki Lego, książki, by usłyszeć, że dziecko nie ma czasu? Nie ma czasu na naukę? A kto się za nie nauczy? Nie wstawiam uczniom złych ocen w takich przypadkach. Nie widzę sensu. Nie krzyczę - tym bardziej nie przynosi to zamierzonych efektów. Jednak czasami człowiek myśli czy poloniści albo matematycy nie mają lepiej. Skoro nie ma zadania domowego - ocena niedostateczna. Może powinnam pytać na ocenę? Ale czy doprawdy o to w tym wszystkim chodzi? Bo mnie nie chodzi o pieniądze. Obchodzi mnie jeszcze szacunek do własnej osoby.

poniedziałek, 25 maja 2015

Krecik i orzeł. O wdzięczności.

Dzisiejsza lekcja w klasach I-II dotyczyła tematu wdzięczności. Lekcję rozpoczęlam dziś od projekcji animowanej bajki czeskiej produkcji: Krecik i orzeł. Znany i popularny wśród pokoleń starszych i młodszych, Krecik jest cudownym przykładem etycznie wzorowych zachowań. Troszczący się o przyjaciół, pomagajacy i współczujący, o empatii bez skazy. Pomysłowy i kreatywny. A to przecież bajka stara jak świat ;) niejedno pokolenie Rodziców pamięta bajkę o Kreciku ze swojego dzieciństwa. 
Tym razem, Krecik został zaskoczony przez oberwanie chmury. Padało tak intensywnie, że woda zalała okolicę i miasto. Wiele zwierzątek ratowało swoje życie na wszelkie możliwe sposoby. Bezbronne pisklę dryfujące w gnieździe na falujacej wodzie, ratuje przed zgubą Krecik. Pisklątko znajduje się pod czułą opieką Krecika, który dba o podstawowe potrzeby małego ptaszka. Karmi, pierze pieluszki, bawi się, chroni przed niebezpiecznym światem. Pisklątko rosnie. I rośnie. W końcu przerasta również dziecięcy wózek. 
Filmik trwa ok. 28 minut. Dzieci oberzały tylko 10 minut bajki - do momentu opisanego w powyższym akapicie. Zadaniem dzieci było narysowanie na kartkach bloku rysunkowego możliwe zakończenie bajki. Pozostałą część bajki, chciałabym dokończyć z uczniami w środę, by wspólnie omówić słowo: wdzięczność, które jest nieocenione w relacjach międzyludzkich. 
Poniżej zamieszczam bajkę "Krecik i orzeł" do wykorzystania na zajęciach, gdyż buszując w Internecie, napotkałam ogromne problemy ze znalezieniem wersji oryginalnej (tj. 28 minut).
Miłej nauki i zabawy z Krecikiem - nie tylko na lekcjach etyki! :)








piątek, 22 maja 2015

Dlaczego warto się uczyć? Konspekt lekcji dla klas I-III

Wczoraj, na zajęciach etyki w grupie dzieci z klas pierwszych i drugich, dokańczaliśmy lekcję rozpoczętą w poniedziałek na temat: dlaczego warto się uczyć?
W poniedziałek, dzieci wpierw pracowały indywidualnie, wypisując na kartkach z bloku rysunkowego, skojarzenia związane z pytaniem: dlaczego warto się uczyć? Oczywiście, pytanie czy można napisać dlaczego nie warto się uczyć, również padło. Poprosiłam, by w takim przypadku, napisać konkretną odpowiedź, uzasadniającą dany wybór. Następnie, uczniowie podzielili się na trzyosobowe zespoły, w których wspólnie wybierali najważniejsze według nich argumenty zapisane w poprzednim poleceniu, podczas pracy indywidualnej. Prezentację argumentów wybranych przez dwie grupy, dzieci przedstawiały na następnych zajęciach. Wtedy poprosiłam uczniów, by krzesła ustawili naprzeciwko siebie, sama zaś usiadłam z boku, moderując dyskusję. Każde dziecko z danej grupy, przedstawiało dany argument, które wybrali podczas wspólnej pracy. Na koniec lekcji, by dzieci zapamiętały z niej nie co więcej, pokazałam uczniom przygotowane przez siebie piętnaście powodów dlaczego warto się uczyć. Z dziećmi ustaliliśmy, iż prezentując je na głos, będą wstawać, jeśli będą się z danymi argumentami zgadzać, zaś siedzieć będą na krześle gdy dana moja odpowiedź będzie według nich niepoprawna. Co myślicie Drodzy Czytelnicy o takiej lekcji? Bo nie muszę chyba dodawać, że dzieciom się podobało, co mnie jeszcze bardziej motywuje do tworzenia dla nich fajnych lekcji etyki :)

Jakie argumenty uzasadniające wartość nauki można podać dzieciom na lekcji? Przedstawiam moje piętnaście pomysłów:
  1. niezależność od innych - potrafię sam/sama rozwiązywać zadania i polecenia;
  2. wtedy wiem, co chcę robić. co lubię, a czego nie;
  3. dowiaduję się nowych i ciekawych informacji i umiejętności;
  4. człowiek mądry czyta książki;
  5. potrafię wykorzystać swoją wiedzę w życiu;
  6. pragnę zdobywać wiedzę;
  7. można uczyć innych. Pomagać im w lekcjach;
  8. wiedza czyni człowieka bogatym wewnętrznie; 
  9. uczę się tego co mnie interesuje;
  10. człowiek mądry nie wstydzi się zdobywać wiedzy;
  11. rozwijam się - potrafię współczuć. Rozwijam swoją empatię i wrażliwość;
  12. człowiek wykształcony nie bije koleżanek i kolegów;
  13. lubię wiedzieć więcej;
  14. człowiek mądry uczy się na błędach (obserwuje siebie i innych oraz wyciąga z tego wnioski);
  15. człowiek wykształcony jest kulturalny i spokojny. Nigdy nie krzyczy. 
Aby sprawdzić, czy dzieci faktycznie nas słuchają ze zrozumieniem, warto podać dwa, trzy przykłady kontrargumentów, np. człowiek mądry nie czyta książek, człowiek mądry krzyczy i bije koleżeństwo, człowiek wstydzi się uczyć, człowiek nie lubi pomagać innym w odrabianiu lekcji, etc. 

poniedziałek, 18 maja 2015

Majowe przemyślenia własne. Religia a światopogląd. Religia a społeczeństwo.

W życiu bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek napiszę cokolwiek na temat zawarty w tytule posta. Jednakże, ucząc etyki, obserwuję różnych ludzi o różnych poglądach. Uczę się zarówno od innych, jak i inni mnie. Jednak to, co uderza mnie najbardziej, to wariujące we wszystkich możliwych kierunkach ataki na katolików. Katolik jest ograniczony, katolik jest głupi, katolik nie ma własnego zdania, katolik jest uzależniony od zdania wypowiedzianego kazania na niedzielnej mszy. Katolicy są agresywni i nietolerancyjni - nie akceptują związków homoseksualnych, nie chcą wyrazić zgody na zawarcie przez osoby homoseksualne związków małżeńskich, katolicy to niezdefiniowani wojujący konserwatyści w społeczeństwie demokratycznym, uprzykrzającym liberalnym politykom i obywatelom życie w godnych warunkach. To osoby, które w świetle tradycji przemijającego zabobonu nie chcą przyjąć tolerancyjnych wizji politycznego państwa. Miesza się przecie religię z polityką. Katole wpierdalają się wszędzie. Na wszystko, na każdy temat muszą przecież wyrazić swój sprzeciw. Bo wszystko ograniczone jest wizją każdego katolickiego wojującego buntownika. Dlaczego o tym piszę? Z tego co widzę, w ten sposób zachowują się osoby, które w istocie nie znają niestety swojej wiary. I nie mam tu wcale na myśli znajomości na pamięć wykutej modlitwy. Mam na myśli poznanie zasad wiary, tym czym powinien każdy wierzący kierować się w życiu codziennym. Człowiek nawet nie wie, jak wygląda sytuacja światopoglądowa u innych osób wyznających inne religie. Tamci są fair. Tamci są fajni. Tam religia nie włazi brudnymi buciorami w politykę, w życie codzienne człowieka. Czyżby? Zapraszam do poznania innych ogródków, nie tylko własnego, chyba, że nie wiemy co u nas pod każdym liściem i kamieniem piszczy. Prowadząc lekcje i poznając różnych ludzi, widzę, jak niekiedy dana religia i wyznanie wiary wpływa na życie codzienne. I wcale nie mam na myśli tutaj polityki. 

piątek, 15 maja 2015

Urodzinowe obdarowywanie kartkami okolicznościowymi. Jak uszczęśliwić drugą osobę?

W środę w klasach I-II, trzy dziewczynki obchodziły swoje urodziny. Oprócz oczywiście obdarowywania się cukierkami, postanowiłam poświęcić lekcję przygotowaniom kartek okolicznościowych dla jubilatek. Każde dziecko poprosiłam o przyniesienie plasteliny. Z domu wzięłam również kartki A4 i kredki, dla potencjalnych zapominalskich. Każdy uczeń usiadł w osobnej ławce, tak aby nie podglądali sobie prac. Taka lekcja pokazała mi, jak ważne dla dzieci jest poznanie drugiej osoby. Dzieci wiedziały co narysować lub ulepić z plasteliny dla koleżanek. Dziewczynki uwielbiają zwierzątka. Zatem najczęściej dzieci przedstawiały jubilatki z końmi, kotkami - ich domowymi pupilami, króliczkami. Również i ja wzięłam udział w zajęciach, gdzie tylko pomagałam uczniom w drobnych pracach manualnych. Antoninie podarowałam konika kolorowych snów, Oli serduszko z koniem i kwiatkami, zaś Zuzi myszkę, którą pomogły mi pokolorować pozostałe dzieci. Na koniec lekcji, wszyscy uczniowie obdarowywali jubilatki przygotowanymi przez siebie karteczkami. Dawno nie widziałam takiego zaangażowania jak podczas tej lekcji, co oznacza, że dzieci uwielbiają sprawiać sobie nawzajem radość. Istotnym elementem podczas lekcji, było dopytywanie się koleżanek o drobne szczegóły, jak np. ulubione kolory.

Dlaczego warto się uczyć? Konspekt lekcji dla klas IV-VI

Zasadnicze pytanie: dlaczego warto się uczyć? Chodząc do szkoły, każdy z nas wielokrotnie zadawał sobie to pytanie. Niejeden w końcu przedmiot jest nudny albo nauczyciel nie za fajny, uczą rzeczy niepraktycznych, a nawet jeżeli praktycznych to co mi po tym, że pouczę się o nim i być może raz w życiu mi się to przyda? To prawda. Jednakże, jest również coś jeszcze, takie małe, niewidoczne, ale gdzieś tam w nas siedzące i czasami nawet się uaktywniające: spełnienie, wewnętrzna satysfakcja, ambicja, możliwość rozwoju, łatwa adaptacja do zmiennych warunków życia i pracy, etc. O Czym mowa? Dzieci w klasach IV-V pracowały nad dwoma tekstami. Jednym z nich jest tekst z portalu racjonalista.pl oraz kilka zdań z pracy "O wolności" Johna Stuarta Milla. Uczniowie, podczas czytania tekstu poszukiwali jednocześnie odpowiedzi na pytanie zadane w temacie. Jak myślicie, jak sobie poradzili? A co Wy, Drodzy czytelnicy myślicie na ten temat? Lekcje kontynuujemy tym razem w poniedziałek i wtedy dzieci udzielą również odpowiedzi dlaczego według nich warto się uczyć, a może jednak, mimo wszystko nie warto?


Bez względu na wszystko warto się uczyć i pogłębiać swoją wiedzę w różnych dziedzinach.

Według ostatnich badań CBOS Polacy coraz bardziej cenią sobie wykształcenie. Dziewięćdziesiąt jeden procent pytanych stwierdza, że kształcenie się opłaca. Jest to aż o piętnaście procent więcej niż przed czternastu laty. Wynika z tego, że czym większy postęp cywilizacji i im większa wolność jednostki, ludzie starają się, w miarę możliwości, stawać się niezależni od innych i z tego względu pragną zdobywać wiedzę, która pozwoli im znaleźć dobrze opłacaną pracę i uniezależnić się finansowo.
Celina Makowska – nauczycielka filozofii – twierdzi, że jeśli uczymy się rzeczy, które nas interesują, to robimy to z ogromną chęcią i zazwyczaj osiągamy bardziej zadowalające wyniki, niż gdybyśmy uczyli się rzeczy, o których wiemy, że nie będą nam w życiu potrzebne. Możemy wtedy łączyć przyjemne z pożytecznym i nie tracić czasu na rozrywkę – oglądanie telewizji, czytanie beletrystyki – po nauce, ponieważ zaspokaja nam ona zarówno potrzeby oderwania się od świata w celu rozluźnienia się i zabawy, jak i umysłu, czyli koniecznej pracy.
Epikur pisał, że „bezmyślnych wyzwala ze smutku czas, mądrych logika”. Chciał nam przekazać, że jeśli będziemy ludźmi mądrymi, chętnie pogłębiającymi naszą wiedzę, to z naszych problemów zawsze wyswobodzi nas racjonalne myślenie i patrzenie na wszystko przez pryzmat nauki. Jeśli zaś nie będziemy chętni do dążenia do mądrości, to, gdy będziemy mieć dylemat i nie będziemy potrafili oprzeć się na żadnych dowodach, a jedynie na domysłach i wierze w coś, czego nie da się wyjaśnić, to ze smutku wyswobodzi nas jedynie czas, który jest ucieczką od problemów.
Jack London – „Martin Eden”. Opowiada o biednym człowieku, któremu brak dobrych manier i przede wszystkim wykształcenia. Zostaje jednak pewnego razu zaproszony do bogatego domu na obiad i zakochuje się w córce gospodarzy, Ruth. To właśnie ona tak diametralnie wpłynęła na bohatera, że postanowił zmienić swoje życie. Godziny spędzone w bibliotece rozbudziły w nim ukrytą żądzę wiedzy, pochłaniał książki, zaś ambicje i mądrości w nich zawarte rozbudziły w nim wrażliwość na otaczający świat. Przestał być tylko robotnikiem, a stał się wykształconym mężczyzną, niczym nieróżniącym się od mężczyzn z „wyższej klasy”.
Słowa francuskiego pisarza i filozofa Bergsona – „Być inteligentnym, to bardzo męczące” – mają na celu uświadomienie czytelnikowi, że bardziej opłacalne jest zdobywanie wiedzy i oparcie się na dowodach, czyli życie w zgodzie z innymi, niżeli intelekt opierający się na samodzielnym myśleniu i znajdywaniu, co rusz nowych sprzeczności w dowodach naukowych. Jeśli będziemy inteligentnymi filozofami, to mniej skorzystamy z życia, niż gdybyśmy byli ludźmi prostymi, opierającymi się na dowodach i nieszukającymi „dziury w całym”.
Niekiedy uczniowie sięgają po podręczniki, książki i encyklopedie tylko po to, żeby przypodobać się rodzicom. Muszą dostawać dobre oceny, a potem przejść do następnej klasy, a w zamian za to dostają od rodziców różne akcesoria – na przykład komputery, odtwarzacze MP3, telewizory – lub tak zwane „ulgi” – wyjścia na imprezy czy opóźnienie czasu powrotu do domu. Jest to jeden z dobrych sposobów zmuszenia młodzieży do nauki – szantaż – „Jeśli dostaniesz świadectwo z czerwonym paskiem, to pozwolę ci pójść na koncert”. Żyj chwilą, po co przejmować się tym, co będzie potem? Żyj szybko, umieraj młodo!
Jak mawiał jeden z najwybitniejszych terapeutów i myślicieli Bert Hellinger – „Mądrość jest owocem długiej dyscypliny i ćwiczenia, jednak kto ją posiadł, ten ma ją bez wysiłku”. Jego słowa uzmysłowiły mi, że mimo wszystko warto pogłębiać naszą wiedzę z różnych dziedzin. Nauka daje nam satysfakcję, że wiemy coś, czego inni nie wiedzą. Nasz cel, jakim jest posiadanie wiedzy, zasługuje na to, żeby przeżywać długie lata nauki, więc powinniśmy ją zdobywać. Bo cóż jest bardziej satysfakcjonującego niż dojście do obranego wcześniej celu, który wydawał się niemożliwy do zrealizowania?
Nie ma wątpliwości, że we współczesnym świecie młodzież, która lubi się uczyć jest uważana za wybryk natury, a w potocznej mowie nazywa się takowe osobniki mianem „kujony”. Jest to dla nich z jednej strony bardzo obraźliwe i stanowiące nie lada problem natury psychicznej. Jednak po dłuższym zastanowieniu można dojść do wniosku, że jeśli są to osoby młode, kochające wiedzę, ale odważne i niebojące się wyrazić własnego zdania, to tak zwany „głód wiedzy” będzie wyraźną cechą wyróżniającą ich spośród tłumu rozwydrzonych nastolatków, z których każdy mimo wszystko jest taki sam.
Chyba nikt nie zaprzeczy, że głównym celem w życiu każdego człowieka jest być szczęśliwym. Najważniejsze jest to, żebyśmy w kilku ostatnich minutach naszego bytu na tej planecie czuli się spełnieni i żebyśmy wiedzieli, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby świat, na którym przyszło nam żyć stał się piękniejszy. Najprostszą drogą do osiągnięcia tego celu jest wiedza, którą w prosty sposób potrafimy przekazać innym, bo: „Jeśli coś można w ogóle zrozumieć, można to też zrozumiale wyłożyć”, jak mawiał Albert Einstein. Jeśli otoczymy się kręgiem osób miłujących wiedzę, z którymi będziemy dyskutować na różne tematy, to w godzinie naszej śmierci będziemy się czuć tak szczęśliwi jak nigdy, czyli osiągniemy nasz życiowy cel. Ponadto, jeśli będziemy dobrymi i wykształconymi ludźmi, zostaniemy zapamiętani przez wiele pokoleń, co, bezsprzecznie, jest marzeniem wszystkich ludzi, którzy choć trochę cenią sobie wartość każdego, pojedynczego człowieka.
A więc warto? Może lepiej liczyć na cud, lub – jak kto woli – miłosierdzie boga? Poczekajmy, pieniądze na życie będą. Nie należy przejmować się sprawami tak materialnymi… W każdym razie nie teraz. O, błoga niewiedzo, nieświadomości, naiwności! Fajnie tak czasem być idiotą.

Tekst pochodzi ze strony: racjonalista.pl, do oryginału tekstu autora Sywula odsyłam tutaj



„Mało kto zgodziłby się na to, by zostać zamienionym w któreś ze zwierząt niżej zorganizowanych, w zamian za obietnicę najpełniejszego użycia przyjemności, których to zwierzę doznać może; nikt inteligentny nie godziłby się zostać głupcem, żaden wykształcony człowiek nie chciałby być nieukiem, żaden człowiek mający jakieś uczucia dla ludzi i wrażliwe sumienie nie chciałby być egoistą ani człowiekiem podłym – nawet gdyby ich przekonano, że głupiec, tępak i łotr są bardziej zadowoleni ze swojego losu niż oni ze swoje gonie zrezygnowaliby ze swej wyższości za cenę najpełniejszego zaspokojenia tych pragnień, które z tamtymi dzielą. (…) Lepiej być niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią; lepiej być niezadowolonym Sokratesem niż zadowolonym głupcem. A jeżeli świnia i głupiec są innego zdania, to dlatego, że umieją patrzeć na sprawę wyłącznie ze swojego punktu widzenia. Drugiej stronie oba punkty widzenia są znane”

[John Stuart Mill, Utylitaryzm. O wolności, przeł. M. Ossowska, A. Kurlandzka,

Warszawa 2005, Wydawnictwo Naukowe PWN, ss. 13-14]

Moja szkoła marzeń

Sprawiedliwość a prawdziwe zaangażowanie


W poniedziałek, jedenastego maja, prowadziłam lekcje etyki dla klas IV-V na temat "Moja szkoła marzeń". Na tablicy zapisałam dzieciom, cztery rozbudowane pytania, na które następnie poprosiłam by udzielili odpowiedzi. Przewidywałam te zajęcia na dwie lekcje, aczkolwiek uczniowie obecni na zajęciach zgodnie stwierdzili, że pytania potraktują jako zadanie domowe. Przyznam, że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi i uporu z ich strony, aczkolwiek pozwoliłam dokończyć zadanie w domu. W ten sposób, w środę jeden z uczniów zaprezentował swoje zadanie domowe grupie w formie ładnie rozbudowanej wypowiedzi uzyskując ocenę celującą. 
Jakie to pytania? Już przedstawiam: 
1. Jaka jest według Ciebie szkoła, do której uczęszczasz? (czy lubisz ją, co w niej jest fajnego, jakie są relacje między uczniami i nauczycielami?)
2. Poczucie sprawiedliwości w szkole. Czy istnieje sprawiedliwość w ocenianiu? Jak zweryfikować (sprawdzić) czy dana ocena oddaje wkład ucznia w przygotowanie się do lekcji? (sprawdzian, kartkówka, zadanie domowe).
3. Jakie zmiany powinny nastąpić, by ulepszyć szkołę? Jaki zakres będą one obejmować? (np. system nauczania, system oceniania, brak zadań domowych).
4. Przedstaw opis wymarzonej przez siebie szkoły. Czy jest możliwe stworzenie szkoły, która będzie spełniała marzenia wszystkich dzieci na świecie?

Jak natomiast taki temat zajęć przeprowadzić w klasach I-III? Biorąc pod uwagę słoneczne dni jakimi darzy nas ostatnio maj, wyprowadziłam dzieci przed budynek szkoły. Rozdając wszystkim kredę, poprosiłam, by dobrali się w pary lub grupy, ewentualnie pracowali indywidualnie. Dzieci narysowały na asfalcie szkolnego boiska wymarzone przez siebie szkoły, które przede wszystkim powinny według nich uwzględniać ich potrzeby zabawy :) Na koniec lekcji, wszystkie dzieci zbierają się, by móc zobaczyć pozostałe prace koleżeństwa i wspólnie omówić zaprezentowane przez siebie szkoły. 




środa, 6 maja 2015

Analiza sytuacji problemowych w bajkach Jean de la Fontaine

Dziś co nieco o analizie tekstu, a konkretnie bajek Jean de la Fontaine, uznanych już w zasadzie za klasyk literatury. W poniedziałek, w grupie klas IV-V, uczniowie po zapisaniu w zeszytach trzech pytań pomocniczych w analizie bajek, dokonywali samodzielnej jej interpretacji. Na biurku ułożyłam przygotowane zestawy bajek dla każdego ucznia. Dzieci mogły zatem dokonać wyboru bajki. Po dokonanej analizie, dzieci wymieniają się swoimi wybranymi przez siebie bajkami, dokonując interpretacji tekstu koleżanki/ kolegi. Dziś, uczniowie będą kontynuować lekcję, właśnie analizując bajki Jean de la Fontaine koleżeństwa. Na koniec, planuje wspólnie z uczniami zweryfikować wszystkie odpowiedzi i ustalić możliwe interpretacje.
Oto przykładowy zestaw pytań pomocniczych do analizy tekstów:
1. Opisz sytuację problemów przedstawioną w bajce Jean de la Fontaine. Na czym polega problem bohatera/bohaterów wiersza francuskiego pisarza?
2. Dlaczego bohater/bohaterowie wikłają się w problemy/kłopoty?
3. W nawiązaniu do przedstawionej w bajce sytuacji problemowe, wskaż podobne wydarzenie z życia codziennego.

sobota, 2 maja 2015

Słońce i Księżyc, czyli o zazdrości




Khoa Le, wietnamska autorka książek dla dzieci, wydała serię literatury dla najmłodszych. Wśród tytułów takich jak: "Potarganiec", " Brudasek", "Miodunka" czy ostatnio przeze mnie zrecenzowana książka "Beksa" jest również "Słońce i Księżyc". Słońce i Księżyc są siostrami. Pierwsza panuje w ciągu dnia, druga podczas nocy. Obie jednak są bardzo o siebie zazdrosne, co prowadzi do kłótni między nimi. Nie wiedziały, która z nich jest najważniejsza. Postanowiły to sprawdzić. Chciały zobaczyć, która z nich jest najbardziej lubiana. Słońce rozpoczęła zakład pierwsza. Świeciła intensywnie w dzień i w nocy. Na początku dzieci były szczęśliwe. Było ciepło i można było się bawić. Dokuczał tylko upał i brak snu ludziom. Dzieci prosiły Księżyc o zmianę Słońca. W końcu zaczęły usychać rośliny, które Słońce tak kochała. Wtedy zamieniła się z Księżyc. Początkowo ludzie byli zachwyceni zmianą. Nareszcie mogli udać się na wymarzony spoczynek. Księżyc jednak świeciła przez następne kilka dni, podczas których było ciemno i zimno. Dzieci poprosiły tym razem Słońce o zmianę Księżyc. Dziewczynki przekonały się, że obie są równie ważne dla innych.





piątek, 1 maja 2015

Zachcianki wymuszane płaczem


Każdy z nas czegoś pragnie. Co jednak, gdy to co pragniemy jest dla nas nieosiągalne? Staramy się mimo wszystko to zdobyć. Czasami mniej lub bardziej skutecznie. Jedno jest pewne: podejmujemy działanie zdobycia upragnionej rzeczy. Jednakże, nie zdajemy sobie równie często sprawy z faktu, iż to co posiadamy może nam się opatrzeć i znudzić. Niekiedy zdarza nam się również o takiej rzeczy zapomnieć. A gdy mimowolnie znów owej rzeczy nadajemy sens istnienia, znów pragniemy dany jakże teraz cenny artefakt posiadać (nie ma to jak istnienie według Berkeley'a - dopiero to co widzimy, naprawdę istnieje - ale czy na pewno? To już skłania do przemyśleń czy wszystko co widzimy, faktycznie istnieje?). Dzieci często wymuszają na rodzicach swoje zachcianki prośbami, krzykiem i płaczem. Tracąc cierpliwość przy intensywnym szlochaniu i chlipaniu dziecka można ulec jego prośbom. Można również atak historycznego posiadania przez dziecko owej rzeczy przeczekać lub przeczytać i omówić z nim przygodę Beksy i kotka Tłuścioszka! 



Beksa to bohater książki autorki Khoa Le, który wiecznie płakał. Stąd przyjęło się go Beksą określać. Pewnego dnia, gdy nie udało mu się wymusić na mamie zakupu zabawki, którą już w swym dziecięcym ekwipunku posiadał, płakał tak długo, aż jego łzy zalały mieszkanie i pojawiły się w wodzie rybki. Gdy zmęczony płaczem zasnął, świat uległ nieoczekiwanym zmianom. Rodziców nie było. Łóżko z Beksą unosiło się na wodzie! Na szczęście z pomocą przychodzi domowy pupil - kot Tłuścioszek! 





Książka dostępna jest w wersji 3D z bardzo fajna twardą okładką, która przyciąga uwagę dzieci. W środę dzieci zostały zaangażowane do czytania bajki na forum grupy, co wiązało się z nauką wzajemnego uważnego słuchania, przyglądaniu się i analizowaniu obrazków oraz nauką czytania. Książka jest idealna dla dzieci z młodszych klas, obrazki zachęcają uczniów do jej czytania, a krótkie zdania nie zniechęcają i nie przytłaczająca swoją ilością i formą. Przy okazji, każdy obrazek i opis do niego warto z dziećmi omówić. W ten sposób można z dziećmi podyskutować o tym czy zawsze wszystko co nam się podoba musimy posiadać. Czy płaczem da się wszystko wymusić. Czy należy dziecko karać w takich sytuacjach oraz czy kary są potrzebne w wychowaniu. Omówiliśmy sobie również różne metody karania w domach i zastanawialiśmy się czy są one adekwatne do zaistniałych sytuacji. Dzieciom lekcja bardzo się spodobała, kontynuujemy czytanie i interpretację kolejnych stron książki w najbliższy poniedziałek zmierzając do poznania uratowanego świata Beksy!










Przekornie... Czy wszystko jest czarne albo białe?

Na podstawie książki "Dobro i zło. Co to takiego?" przeprowadziłam dzieciom lekcje na podstawie pytań o uniwersalnie przyjęte zachowania w określonych sytuacjach. W obliczu złamania pewnych obowiązujących norm i zasad społecznych, rzadko zdarza nam się określać wyjątkowość niecodziennych zdarzeń, wprawiając nas niejednokrotnie w zakłopotanie. Do czego zmierzam? Do udzielenia np. odpowiedzi czy zawsze kradzież jest czymś złym? Albo czy zawsze należy mówić prawdę bądź słuchać rodziców? W jakich okolicznościach zdarza nam się kłamać w dobrej intencji bądź celu lub nie słuchać rodziców i czy zawsze takie zachowanie na przekór ogólnie przyjętym obyczajom jest czymś złym?