wtorek, 16 sierpnia 2016

Chińskie bajki ludowe "Żółty bocian"

Parę miesięcy temu, przygotowując materiały do korepetycji, znalazłam króciutką historię o powszechnej ludzkiej cesze jaką jest chciwość. Świetny materiał do wykorzystania w klasach I-III i IV-VI.
Książka w wieku mojej Mamy (w zasadzie to jej własność - dostała na Gwiazdkę :)), z roku 1965.


Student Mi był tak biedny, że nie miał czym zapłacić nawet za filiżankę herbaty. Zginąłby niechybnie z głodu, gdyby nie dobre serce właściciela herbaciarni.
Ulitował się on nad biedakiem i zaczął go za darmo żywić.
Wreszcie Mi ukończył naukę i przyszedł do gospodarza pożegnać się.
- Odchodzę. Nie mam pieniędzy, by zapłacić za wszystko, co u ciebie zjadłem i wypiłem. Nie chcę jednak okazać się niewdzięcznikiem. Patrz!
Student Mi wyjął z kieszeni kawałek żółtej kredy i narysował na ścianie herbaciarni bociana. Bocian był jak żywy, tyle tylko że żółty.
-Ten bocian - powiedział Mi - przyniesie ci tyle pieniędzy, że wielokrotnie pokryją mój dług. Ilekroć zbiorą się goście i trzy razy zaklaśniesz  w dłonie, bocian zejdzie ze ściany i będzie tańczyć. Ale pamiętaj - nigdy nie każ mu tańczyć dla kaprysu pojedynczego człowieka. A teraz żegnaj!
Student Mi odwrócił się i poszedł.
Właściciel herbaciarni był oszołomiony. Pełen niedowierzania postanowił jednak spróbować.
I kiedy w herbaciarni zebrało się mnóstwo ludzi, gospodarz trzy razy klasnął w ręce. I oto natychmiast sfrunął ze ściany żółty bocian i odtańczył kilka tańców. I to jak wesoło, jak pociesznie! A po tańcach wrócił na ścianę.
Oczarowani i zdumieni goście, własnym oczom nie wierząc, głośno wyrażali swój zachwyt.
Wieść o tym dziwie rozniosła się echem po całej okolicy. Herbaciarnię ciągle oblegały tłumy ludzi.
Gospodarz szybko się bogacił. Prawdę powiedział student Mi.
Ale oto pewnego dnia przybył do herbaciarni bogaty mandaryn. Patrzy - dookoła siedzi sama biedota. Dumny mandaryn kazał ich przepędzić.
Słudzy jego rzucili się na siedzących z pałkami i ludzie pouciekali. Gdy mandaryn został sam, położył przed właścicielem herbaciarni stos pieniędzy i zażądał, żeby mu pokazał tańczącego bociana.
Gospodarz na widok pieniędzy stracił głowę i trzy razy klasnął w dłonie. Bocian niechętnie zszedł ze ściany i zasępiony przetańczył jeden taniec. Wyglądał przy tym jakby był ciężko chory. Potem wrócił na ścianę i już się nie poruszył. Daremnie mandaryn krzyczał, groził - nic nie pomagało.
A w nocy rozległo się kołatanie do drzwi herbaciarni.
Gospodarz poszedł otworzyć. Na progu stał student Mi. W milczeniu wyjął z kieszeni fujarkę, zagrał na niej i odszedł nie oglądając się. Bocian drgnął, sfrunął ze ściany i pośpieszył za studentem.
Od tego czasu nikt już nie widział ani studenta Mi, ani jego czarodziejskiego bociana.

środa, 10 sierpnia 2016

Heteronormatywność na wielkim ekranie. Bajki dla dzieci

Temat może dość protekcjonalny. Może. W kinie jednak, podczas seansu nowej części "Epoki Lodowcowej", nabrał dla mnie wymiaru nostalgicznego. Film jak film. Sztampowy. Jeśli ktoś obejrzał poprzednie części "Epoki Lodowcowej", ten rozczaruje się bardzo jeśli liczy na coś wyjątkowego. Bez spojlerów - do rzeczy. W filmie ukazana została ojcowska miłość mamuciego taty - Mańka do swojej jedynej córeczki - Brzoskwinki. Brzoskwinka z uwagi na swój wiek poznała i rozkochała w sobie mamuta płci przeciwnej. I oczywiście nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie fakt, że ojciec nie chce pogodzić się z dojrzałością swojej córki i nie chce zaakceptować swojego przyszłego (włochatego) zięcia. Film kończy się ślubem młodych mamutów, które organizuje leniwiec Sid (nawet Sid ma szczęście w tej części i znalazł swoją wybrankę - w zasadzie ona znalazła jego :))
W domu jednak, naszła mnie refleksja, dlaczego wszystkie bajki dla dzieci są takie uniwersalne? Wszędzie mama, tata, babcia, dziadek, wujostwo, ślub kobiety i mężczyzny, narzeczeństwo dziewczyny i chłopaka. Najważniejszy jednak ślub - zawsze płci żeńskiej i męskiej. Tyle szumu zawsze w przestrzeni publicznej o tolerancyjne wychowywanie dzieci, ale jak ukazać tolerancję w bajkach dla dzieci? Ciężko wskazać to na przykładzie "Epoki Lodowcowej", gdzie wiek adresatów jest nieco wyższy niż dziecięcy, jednak to właśnie dzieci na sali kinowej było najwięcej. Jak jednak ukazać niesztampowość i niecodzienność, do której większość społeczeństwa nie jest przyzwyczajona, tj. związku par homoseksualnych? Nie znam bajki (może Wy Drodzy Czytelnicy znacie?), która ukazywałaby związek miłosny mężczyzn lub kobiet w wersji animacyjnej dla dzieci. Czy warto uczyć dzieci tolerancji poprzez bajkowy obraz? Wierzcie mi, dumałam... I wydumałam, że dzieci mogą z tej bajki bardzo dużo relacji społecznych nie zrozumieć. Jako pedagog wiem, że młodsze dzieci mają ogromne problemy z pojęciem osoby najbliżej swojemu otoczeniu np. osoba babci - mamy swojej mamy. Upatrują osobę babci jako osobę niezależną, niespokrewnioną. Tata to mąż mamy, mama to żona taty, choć i to dla dziecka nie jest istotne. Mama i tata po prostu są - mamą i tatą. Gdy któregoś nie ma, na podstawie obserwacji będzie dociekać dlaczego. Jak jednak wyjaśnić małemu dziecku, że niektórzy panowie czy niektóre panie kochają się tak bardzo, że postanawiają żyć jak mama i tata i posiadają dzieci. Co mają powiedzieć swoim dzieciom rodzice, kiedy dziecko zapyta, kto jest mamą, a kto tatą kolegi/koleżanki? Jaka, Drodzy Czytelnicy Geje i Lesbijki, jest według Was, najlepsza odpowiedź na to pytanie, które Was nie urazi, a będzie przy tym dla obu stron satysfakcjonująca odpowiedzią, w tym szczególnie dla dziecka zainteresowanego pytaniem? Ja, jak dotąd nie wiem...

Do definicji heteronormatywności odsyłam tutaj: heteronormatywność