Pewnego czerwcowego dnia
Widzisz je za oknem, na spacerze,
czy przebiegające przez ulice. Przemykają szybko, cicho i bezszelestnie.
Czasami zdarza im się coś upolować. Są łaciate, rude, szare, czarne. Rasowe i
dachowce pospolite. Takie, które mają kochany dom i takie, których domem jest
miejskie podwórko i otwarte okno piwnicy. Wiesz o kim mowa? Tak, o kotkach.
Opowiem Tobie historię jednego z nich. Konkretnie – o jednej małej kotce. O tym
jak czekała na miłość wyczekiwanego człowieka i ciepły dom. Usiądź wygodnie i
posłuchaj.
Pewnego czerwcowego dnia, w
schronisku dla zwierząt przyszła na świat Ona. Złotooka, pręgowana i bezdomna.
Porzucona, osierocona, sama. Bezskutecznie szukano dla niej domu w ludzkich
sercach. Przykro jej było niesamowicie. Czemu nikt mnie nie chce? Dlaczego nikt
mnie nie kocha? Kotem była, ale czarnym. Dachowcem, nie rasową kocią damą. Zlitowała
się nad nią i jej rodzeństwem pani, która zaopiekowała się nimi. Przesiadywały
z nią w sklepie zoologicznym, który prowadziła. Kociemu rodzeństwu towarzyszyły
ćwierkające, kolorowe papużki, świnki morskie, chomiczki i króliczki. Były też
rybki kolorowe, chlupiące czasami wodą. Łaciaty braciszek pierwszy znalazł
domek. Ona i jej czarny brat czekali w klatce, która stała się ich domem
tymczasowym. Tymczasowym, bo aż do znalezienia swojego kochanego i
odpowiedzialnego człowieka. Codziennie przychodziły odwiedzać kotki dzieci,
które chętnie przyglądały kociemu rodzeństwu. Jej uroczy charakter, chęć do
zabawy zauroczyło niejedno małe dziecięce serduszko. Lecz rodzice byli
nieubłagani:
- Czarny? A czemu nie rudy? Brzydki czarny kot!
- Dlaczego nie możesz wybrać innego, ładnego, kolorowego
zwierzątka. Wybierasz czarne, bezdomne i pokraczne!!!
Były też osoby szukające towarzyszy życia – przyjaciół, które
dzieliłyby przestrzeń mieszkania wraz z człowiekiem. Niestety, i tu marzenia
nie spełniały rzeczywistości:
- Słyszałam, że ma pani kotki.
- Owszem. Dwa szukają domów. Siostra i brat.
- A dlaczego czarne? Ktoś mi powiedział, że ma pani rude,
rasowe. Nie czarne. Nie chce czarnych kotów w domu! – odpowiedziała stanowczym
głosem zbulwersowana kobieta.
- Koty nie wybierają koloru futra przy narodzinach.
Zwierzęta kocha się za to, jakimi są. Dlaczego jest pani taka okrutna dla
czarnych kotów?
Kotka siedziała zatem cierpliwie w kąciku klatki i
wyczekiwała. Dni płynęły jej na kocich wybrykach z równie czarnej maści bratem.
Odwiedzały je dzieci, które wakacyjne lato spędzały na osiedlowym podwórku.
Przychodziły, głaskały, ciciały. Ale domu znaleźć nie mogła. Nikt nie chciał
czarnego kota. Czarna, nijaka. Nie będzie ozdobą domu. Nikt nie powie: „cóż za
piękny kot!”. Ot, kot. Zwykły. Takich, jakich wiele codziennie przebiega po
osiedlowych podwórkach, kotów porzuconych, kotów bez ludzkiego przyjaciela. Ale
Ona była inna. Cieszyła się na widok ludzkich przyjaciół. Z wytęsknieniem
spoglądała na każdy krok przechodzącego obok człowieka. Dzień mijał za dniem. Życie
ograniczyło się do rozmiarów niewielkiej klatki. Tylko tyle, osoba opiekująca
się kocim rodzeństwem, mogła zapewnić przestrzeni ich egzystencji. Lecz nie
poddawała się i szukała domu dla pary kociąt. Ona rosła. Zrzuciła już swoje
puchate, delikatne i milutkie w dotyku futerko małego kociątka. Powoli stawała
się dużym kociakiem. Chętna do zabawy spędzała czas w towarzystwie dzieci.
Minęły wakacje. Dzieci poszły do szkoły. Ona cierpliwie czekała wciąż w klatce.
Zauważyli ją pewni ludzie. Pan i pani. Kotka okazała się najlepszym
przyjacielem. Znalazła kochających ją ludzi. Ludzie zaś okazali się kochani
względem zwierzątka, które pragnęło przyjaźni. Bawi się codziennie w nowym
domu. Teraz jej domu. Pani szyje jej zabawki. Lubi bawić się w wannie. Tu
najlepiej turla się piłeczkę i gruchające zabawki. Czasami porozrabia. Jak
dziecko. Ale kto nie bawi się dobrze bez bałaganu? Jest szczęśliwa. Mruczy
śpiąc przy Panu i Pani. Wśród swoich ludzkich przyjaciół.
źródło: demotywatory.pl